Przeczytałem ostatnio sporo artykułów w temacie: optymalizacja opisu produktu w e-commerce. I powiem wam – to były bardzo dobre artykuły. Większość rekomendacji jest podobna / taka sama – nie ważne czy pochodzą od UX’owca, e-Marketera, czy SEO’wca… Po ich lekturze wiemy jaki jest optymalny układ kluczowych elementów karty produktu (cena, button akcji, zdjęcie, itd.), wiemy, że potrzebny jest np.: unikalny opis, unikalne metaznaczniki, podziały treści na sekcja nagłówkami, itd. (chyba sam kiedyś o tym napiszę). Ba, niektórzy nawet podają konkretne przykłady mistrzowsko zoptymalizowanej karty produktu. Czego zatem nie wiemy? Czego nie powiedzą nam w większości te firmy i dowiemy się tego dopiero po, lub chwilę przed, rozpoczęciu prac?
Podczas ostatniej edycji MeetMagento PL 2018 byłem słuchaczem bardzo ciekawej prelekcji agencji zajmującej się content marketingiem. Pokazywała ona na przykładzie case study eApteka.pl to, w jaki sposób optymalizują opisy, co dodatkowe do nich dodają, jak łączą elementy content marketingu by, jak to określili, „hakować lejek sprzedaży” w sklepie internetowym. Chylę czoła – było to bardzo ciekawe i inspirujące… I nie powiem – zapisałem sobie kilka rzeczy i wyciągnąłem kilka wniosków z tego wystąpienia – do wdrożenia u nas w dziale content marketingu w Network Interactive.
Choć nie jestem zbyt śmiałą osobą przełamałem się i podczas przerwy podszedłem do jednego z prelegentów by dopytać o kilak rzeczy. Rozmowa miła, owocna, ale czar trochę prysł gdy zadałem pytanie, które słyszę często od klientów lub które my zadajemy klientom gdy przychodzą do nas z analizami ekspertów od UX, SEO, e-marketingu, itd… Pytanie to jest tytułem kolejnego nagłówka.
To samo dotyczy się większości wpisów i rekomendacji ogólnych – odpowiadają one na pytanie CO ZROBIĆ, ale nie wspominają, że problem może się pojawić z tym…
Najczęściej bowiem to wygląda tak.
Klient otrzymuje analizę z zewnętrznej firmy, która chciałaby nawiązać z nim współpracę. Czasami zdarza się, iż chęć optymalizacji wychodzi bezpośrednio od właściciela / dział marketingu sklepu, po przeczytaniu sporej ilości artykułów, poradników, rekomendacji odnośnie optymalizacji kart produktu – większość rzeczy podana jest bowiem na tacy.
W ten czy inny sposób otrzymujemy przemyślaną i zaadaptowaną do naszych potrzeb koncepcję zmian w naszym sklepie – uprośćmy, zmian karty produktu. Często jest to nawet już przygotowana jedna szczegółowa karta produktu.
Rozważmy teraz dwa szybkie przypadki. Mamy nasz idealny szablon karty produktu i:
Przy 10 pln / h łatwo policzyć, że będzie to 300 tys. pln bez kilku złotych…
Oczywiście te wyliczenia są pewnym uproszczeniem… Ale z drugiej strony 10 tys. produktów w sklepie to nie jest jakaś oszałamiająca wielkość.
Wracając do mojej anegdoty i rozmowy kuluarowej z przedstawicielką firmy od strategii contentowej. Rozmowa miła, dowiedziałem się jeszcze kilku ciekawych rzeczy, które mogę wykorzystać dla naszych klientów. Jednak moja ciekawość sięgała dalej – patrząc z punktu widzenia firmy wdrożeniowej / obsługującej sklepy po wdrożeniu, zadałem jej pytanie odnośnie tego, jak udaje im się ogarnąć taką strategią personalizacji opisów wszystkie produkty apteki… Choć apteki nie mają ich (produktów) nie wiadomi ile, bardzo mnie to ciekawiło. Otóż… nie udaje im się!
Tutaj właśnie czar prezentacji nieco prysł gdy usłyszałem, iż oni robią to ręcznie, dla wybranych produktów – jeden po drugim.
Oczywiście jest to pewne rozwiązanie i dość optymalna strategia, szczególnie że powstają dzięki temu naprawdę unikalne treści oraz rzeczywiście „hakowanie” ścieżki zakupowej ma tutaj miejsce na wysokim poziomie. Wybieramy kluczowe produktu dla naszego biznesu i od nich zaczynamy optymalizację. Fakt, że czasami wygląda to dziwnie – klient wchodzi i jedne produkty, które przegląda (nawet w tej samej kategorii), mają atrakcyjne i rozbudowane karty produktu, a pozostałe po prostu nawet nie sformatowany tekst opisu od producenta.
Niemniej jednak, te wybrane produkty mogą nam po prostu generować większość sprzedaży i dlatego na nich najbardziej nam zależy.
Ostatnio, dla jednego z wydawnictw i sieci księgarni które obsługujemy, firma marketingowa dokładnie taką formę zaproponowała. Oni przygotują 100 opisów unikalnych produktów, a my je wstawimy / zaimportujemy. Ok, 100 opisów z ponad 50 tys. produktów… słabo, ale na początek dobre i to!
Ale czy to jest jedyna droga? Czy optymalizacja zawsze musi być ręczna i wykonywana manualnie? Czy nie ma alternatywy dla sklepów z wielotysięcznymi bazami produktów i zdane są na opisy producentów?
Ja nie mam nic przeciwko takiemu działaniu (optymalizacji ręcznej), jednak dla każdego klienta zawsze zastanawiam się, jak można byłoby zautomatyzować nieco takie procesy i zrobić to w miarę masowo. Szczególnie, że duża część po pytaniach jakie wyżej zadałem (przyjście do agencji wdrożeniowej / contentowej) rezygnuje z pomysłu optymalizacji – a szkoda.
Poniżej przedstawię kilka rozwiązań, które my stosujemy jeżeli tylko się da – bo niestety, nie zawsze się da.
Problemów na pewno jest dużo więcej, ale najczęściej spotykam się z takimi:
I żebyśmy dobrze zrozumieli istotę problemu. – nie jest nią technologia. To, czy mamy PIM’a czy go nie mamy, nie rozwiązuje podstawowego problemu! Przenosząc wszystkie dane nawet do najlepszego oprogramowania typu PIM, opisy produktów same z siebie nie staną się unikalne. PIM’a – tak samo jak sklep na Magento, czy każdy inny soft – trzeba zasilić danymi! O tym warto pamiętać.
Spróbujmy na początek zastanowić się, jak można rozwiązać powyższe problemy.
No tak, to jest problem, szczególnie w takich przypadkach, gdzie klient nie można, lub nie chce, wykluczyć tego źródła z obiegu. Często stoją za tym także ograniczenia funkcjonalne – nie ma np. mowy o dodaniu więcej pól opisujących produkty; pole nie obsługuje możliwości dodania formatowania w html itd. Z drugiej strony stoją ograniczenia nie tyle funkcjonalne, co zdroworozsądkowe – po co „zaśmiecać” np. bazę programu magazynowego takimi rzeczami jak dodatkowe cechy potrzebne do filtrowania produktów, gdy w systemie przydają się te kluczowe / techniczne jak rozmiar – by np. obsłużyć wysyłkę produktów.
W takim przypadku najczęściej proponujemy klientowi takie rozwiązanie, w który wszelkie dane bardziej marketingowe i kluczowe z punktu widzenia user experience gromadzone są w platformie ecommerce (w naszym przypadku Magento).
Przykładowo :
Jest to rozproszenie danych (zamiast ich koncentrowanie), ale czasami tak po prostu musi być z różnych przyczyn. Oczywiście zamiast do platformy ecommerce można dane takie zbierać i przetwarzać w rozwiązaniach typy PIM, ale to nie jest dla każdego – po prostu zwiększa koszty o kolejny system i często jest przerostem formy nad treścią. Może to jednak być zasadne, gdy planujemy wielokanałowe działania z opisami produktów.
Z tym spotykają się najczęściej sklepy sprzedające wiele marek, hurtownie współpracujące z wieloma producentami, itd. One przyjmują materiał jaki dostarcza im pośrednik / producent (o zgrozo, o ile im w ogóle dostarcza… ale to już historia na inny wpis…). Jedne są lepiej inne gorzej opisane, ale przyjmijmy że są to pewne materiały.
Produktów jest zazwyczaj bardzo dużo – opisywanie każdego z osobna w takim internetowym sklepie AGD jest nie lada wyzwaniem. Szczególnie, że dużo produktów ma krótki okres życia.
Możemy na początek zastosować podejście manualne, opisane powyżej, ale koszty będą i tak dość znaczące.
Co można w takim wypadku zrobić?
Kilka przykładów szybkiej, masowej optymalizacji opiszę nieco dalej – od razu dodam, iż by to wykonać, najczęściej musi być spełnionych kilka warunków.
Tutaj, jak wspomniałem, problem dotyczy pewnej części firm – w pierwszej linii głównie producentów. Aby problem zobrazować przykładem – weźmy producentów farb. Przykładowo Śnieżka posiada w ofercie farby do ścian i sufitów pod pewnymi, nazwijmy to, liniami:
Każda z tych farb ma XX kolorów – powiedzmy po 50. Tak naprawdę, optymalnym rozwiązaniem w sklepie internetowym jest więc posiadanie / pokazanie 150 produktów, a nie tylko 3 z opcjami kolorów (oczywiście to uproszczenie, my także często rekomendujemy dodanie produktu grupowalnego / konfigurowalnego i pokazanie w nim wszystkich kolorów, ale jednocześnie pod SEO i UX mamy w systemie pojedynczo każdy kolor… ot, taka strategia 🙂 ).
Skoro mamy 50 kolorów linii Barwy natury – to mamy tak naprawdę 50 produktów z takim samym opisem (wydajność, pojemność, przeznaczenie, itd. to wszystko jest takie samo dla każdego z nich). Jedyną zmienną jest tutaj KOLOR.
Jak zatem opracować unikalne opisy dla takich produktów?
Pierwszy pomysł jest oczywisty. Można opisać każdy kolor (i tak się robi), ale ile treści można wygenerować wokół koloru? Dodatkowo, trzeba być jeszcze większym mistrzem tworzenia contentu, gdyż najczęściej mamy 6 odcieni szarego, żółtego, brązowego itd. Można zatem kręcić się wokół nazwy – proszę bardzo, przykład dla kilku odcieni żółtego: Słoneczna radość (561), Czarujący uśmiech (515), Radosny żółty (517), Miodowa słodycz (519)… Do dzieła :/
Jednak pomysł przedstawiony powyżej, to ręczne przygotowanie unikalnego opisu – na szczęście nie całości, a wycinka, ale zawsze jest to ręczna praca i nie może wygenerować jej żaden programista czy automat.
Poznaliśmy zatem problemy z jakimi spotykają się osoby posiadające sklep, a stojące przed potrzebą przygotowania unikalnych opisów. Przejdźmy teraz do mięska, czyli kilku wskazówek jak można to zrobić ograniczając do minimum (przynajmniej na początek) potrzebę manualnego przygotowania unikalnych opisów dla każdego produktu z osobna.
Bazowa sytuacja – mamy mniej lub bardziej ubogi opis producenta i stoimy przed potrzebą przygotowania unikalnych opisów wszystkich produktów tak, by wyróżnić swoje opisy na tle konkurencji (by wyglądały na bogatsze) i dodatkowo, by Google było zadowolone.
Produktów mamy np. minimum 10 tys. w wielu kategoriach, od wielu producentów – wiemy, że nie jesteśmy w stanie wygenerować (koszt i czas) unikalnych opisów pisanych indywidualnie dla każdego produktu. Co robimy?
Mówimy o unikalnych opisach, a ja tu wyskakują z powtarzalnymi – o co chodzi? Chodzi o to, że wielu produktom można przypisać pewne wspólne cechy, ale także będące wyróżnikami w stosunku do innych produktów.
Jeżeli dostajesz opisy do Śnieżki, czy Duluxa, to producent ten nie opisuje w każdym produkcie siebie. I taka sytuacja ma miejsce pewnie z 99% opisów produktów.
My natomiast możemy przygotować 1 unikalny w skali rynku opis producenta i wstawić go, jako jedną z sekcji, do opisu produktu. Proste, skuteczne, nie wymaga dużych nakładów gdyż developer otrzymując opis w pliku śmiało wyfiltruje w systemie e-commerce (lub w bazie danych) wszystkie produkty tego producenta i doda opis za ciebie.
Jeżeli produktem jest „Ręcznie wykonany Orientalny dywan Perski”, w kategorii „Dywany orientalne”, to do opisu każdego produktu możesz dodać opis całej kategorii Dywany orientalne, jak również opis węższej kategorii „Perskie dywany orientalne”.
Wyobraźmy sobie, że w sklepie RTV/AGD mamy produkty różnych producentów (np. telewizory), ale wiele z nich wykorzystuje jakąś technologię lub posiada konkretną cechę (wspólną dla wszystkich producentów), np. OLED, lub funkcja SMART TV.
Możemy przygotować uniwersalny, ale przede wszystkim unikalny w skali konkurencji, opis tejże technologii. Na tyle uniwersalny, by pasował do wszystkich producentów i nikt nie mógł zarzucić nam, że dla TV Philipsa jest inna specyfika tejże technologii niż dla Sony. Dalsze postępowanie jest dokładnie takie samo – listujemy wszystkie produkty, które mają taką cechę i im przypisujemy taki opis.
Oczywiście nie można tutaj się dać zwariować. Dobór cech do opisu nie powinien wynikać tylko z faktu, że za jednym zamachem pokryje to nam ogromną ilość produktów. Powinniśmy do tego podchodzić bardziej pod kątem użyteczności i przydatności tych informacji dla klienta. Rozpisywanie się na temat cechy wielkości przekątnej telewizora (cali) nie jest zbyt użyteczne, natomiast opisanie cechy Przeznaczenie, przy płytkach gresowych ma już jakiś sens informacyjny. Opisanie formy produktu (żel, tabletka, itd.) ma pewnie mniejszy sens niż opisanie dolegliwości na które się je stosuje (ból głowy, ból gardła, itd.).
Stosujcie to z rozwagą.
Tego typu rozwiązania wymagają najczęściej zaangażowania programistów do czegoś więcej niżeli listowanie produktów z podobnymi elementami i dodawanie do nich tego samego opisu.
Idea tego rozwiązania opiera się o przygotowanie funkcjonalności umożliwiającej wywołanie wartości dowolnej cechy przypisanej do danego produktu w opisie tego produktu. Co nam to daje? Bardzo dużo – można bowiem przygotować szablon opisu, który zostanie wypełniony cechami, a co za tym idzie utworzy się unikalny opis. Przykładowo:
[[nazwa produktu]] to farba lateksowa do ścian i sufitów marki [[producent]]. Jest to farba linii [[linia]] w kolorze [[kolor]] o wykończeniu [[wykonczenie]]. Prezentowany produkt ma pojemność [[pojemnosc]] i posiada wydajność [[wydajnosc]]. Rekomendowane miejsce zastosowania dla [[nazwa produktu]] to [[przeznaczenie]], a rekomendowana metoda aplikacji to [[aplikacja]].
Wstawienie tego do produktów spowoduje wygenerowanie w miejscach wyrazów w nawiasach odpowiednich wartości. Tekst będzie więc podobny, ale wygeneruje się automatycznie dla obecnych i dla każdego nowego produktu dodanego do sklepu.
Z powyższego powinniśmy otrzymać dla pojedynczego produktu następującą treść:
Śnieżka Satynowa Słoneczny Blask 5l to farba lateksowa do ścian i sufitów marki Śnieżka. Jest to farba linii Satynowa w kolorze Słoneczny Blask o wykończeniu Mat. Prezentowany produkt ma pojemność 5l i posiada wydajność 14 m2/litr przy jednokrotnym malowaniu. Rekomendowane miejsce zastosowania dla Śnieżka Satynowa Słoneczny Blask 5l to Sufit, Ściana, a rekomendowana metoda aplikacji to wałek malarski, pędzel.
W bardziej zaawansowanej formie możemy także dodać do cech obrazki i wywołać te obrazki w miejsca opisu cech.
Przykładowa karta produktu, która zawiera takie elementy przedstawiona jest poniżej.
(kliknij w pin by zobaczyć opis)
#1 Cechy tekstowe
#2 Cechy graficzne
Łatwo sobie wyobrazić, iż w ten właśnie sposób jesteśmy w stanie wygenerować w bardzo szybki sposób nieograniczoną ilość w miarę unikalnych elementów jak meta znacznik description.
Przygotowywaliśmy takie coś dla kilku klientów i sprawdza się dość dobrze. Polega to na tym, iż np. w przypadku produktów które są właśnie serią i mają zbliżone parametry (np. farby (różne kolory), grzejniki (różne rozmiary tego samego modelu), śruby (różne rozmiary tej samej śruby)) wywołujemy w opisie listę wszystkich pozostałych produktów pokrewnych, by wzbogacić opis, a jednocześnie pokazać klientowi pełne spektrum oferty.
Przykładem może tutaj być sytuacja z farbami i ich kolorami. Często spotykanym motywem w opisach produktów tego typu jest grafika palety kolorów. Grafika niby fajna rzecz, ale jeszcze lepszym motywem jest wywołanie dynamicznie generowanej palety kolorów w dowolnym miejscu w opisie. Dlaczego jest to lepsze? W przypadku kolorów (ale też np. wielkości grzejników) może zdarzyć się (i zdarza dość często), że paleta kolorów się zmienia z czasem (zakres oferty wielkości grzejników również może). W takim wypadku grafika albo się dezaktualizuje, albo musimy pamiętać i dbać o wymianę tego elementu ręcznie. W przypadku dynamicznie wywoływanej listy produktów wraz ze zmianą listy produktów aktualizuje się z automatu lista w ramach opisu produktu.
To w sumie robi część sklepów w standardzie. Boksy typu – zobacz podobne produkty, klienci którzy przeglądali ten produkt byli zainteresowani również, itd. To pewien standard. Można go natomiast rozbudować i połączyć z treściami niestandardowymi – np. wpisy blogowe. Dokładnie tak to jest zrobione we wspominanym już sklepie eApteka.pl, gdzie do produktów przypisane są odpowiednio powiązane tematycznie wpisy blogowe.
Przykład: https://eapteka.pl/pregna-vomi-suplement-diety-20-gum-do-zucia-100009517
Do produktu podpięte są:
To bardzo podobny element do poprzedniego z tym, iż zamiast produktów, w boksach prezentujemy powiązane wpisy blogowe.
Ponownie możemy posłużyć się przykładem eApteki, jednak w tym przypadku mamy jeden mankament – wpisy blogowe wiązane są ręcznie do każdego pojedynczego produktu. Jeżeli weźmiemy 3 różne produkty z tej samej kategorii (a więc powiązane) od razu zobaczymy różnicę – ilość artykułów powiązanych jest różna, pomimo, iż teoretycznie wszystkie pasują tematycznie do każdego z nich (przynajmniej mi tak się wydaje):
To może być celowe założenie, a może to być też „wina” ręcznego przypisywania – to zajmuje czas i wprowadza także możliwość wystąpienia błędu ludzkiego, lub zwykłego niedopatrzenia.
Można byłoby to usprawnić w taki sposób, iż – podobnie jak we wcześniejszych przykładach – przygotowujemy funkcjonalność przypisywania artykułów na bazie wybranych wspólnych elementów. Elementem tym może być np.:
Takie rozwiązanie automatyzuje proces i sprawia, że nie trzeba edytować pojedynczo np. starych artykułów z nowo dodanymi produktami.
Bardzo podobnie działało to np. w sklepie eZelazny.pl – tylko w przypadku kategorii produktów, tutaj przykład: https://ezelazny.pl/grzejniki.html. Na dole, pod listą produktów widzimy wpisy o grzejnikach i ogólnie o ogrzewaniu.
(poniżej przykład powiązania wpisów blogowych z kategorią produktów)
Przedstawiłem w tym wpisie ideę tworzenia „unikalnych”, automatycznie generowanych treści powtarzalnych – konstrukcja zawiła, ale chyba najlepiej opisuje tę ideę.
Jest jednak jedna bardzo ważna rzecz, której należy pamiętać przenosząc te koncepcje do swojego sklepu internetowego.
Treści tego typu nie mogą (nie powinny) być kluczowym elementem opisu twoich produktów. Rekomendacją z mojej strony jest, by traktować je jako dodatek, uzupełnienie.
Jeżeli wyobrazimy sobie treść podzieloną na sekcje, to wszelkie treści powtarzalne nie powinny być na górze. Użytkownik nie powinien zaczynać przeglądania treści od elementów powtarzalnych (np. sekcji z opisem kategorii w której jest produkt, a który to opis znajduje się w każdym produkcie w danej kategorii).
Dlaczego?
Ponieważ istnieje zagrożenie takie, że użytkownik po przejrzeniu 2, 3 produktów w tej samej kategorii stwierdzi, że w opisach nie ma nic unikalnego i wartego przeglądania. Może w ten sposób pominąć jakiś kluczową i bardzo unikalną część opisu. Dlatego powinniśmy zaczynać od elementów unikalnych, a w dalszej kolejności prezentować rzeczy, o których pisałem powyżej.
To, co opisałem powyżej, to tylko kilka z najczęściej wykorzystywanych przez nas pomysłów na usprawnienie procesu tworzenia unikalnych opisów. Wiem, że tego typu rozwiązanie nie jest wymarzoną opcją dla specjalistów od SEO, ale pytanie jest tutaj proste:
Czy lepszy jest brak opisów w 9900 produktach i posiadanie 100 naprawdę unikalnych, stworzonych przez copywriterów, czy może lepsze jest wygenerowanie za pomocą w/w sposobów opisów dla wszystkich produktów (nie ważne ile ich jest) w bardzo krótkim czasie i niższym kosztem, a następnie przerabianie ręcznie pojedynczych opisów?
Jestem ciekawy, co na ten temat powiedzą specjaliści od SEO? Jeżeli jacyś czytają ten tekst, niech zostawią komentarz pod artykułem.
Jak do tej pory, firmy od SEO z którymi współpracowaliśmy nie miały większych zastrzeżeń do tego typu podejścia. Wiele z nich nie wiedziało nawet, że takie działania są możliwe. Jednak to nie kwestia braku wiedzy – bardziej chodzi tutaj o kwestię tego, że firmy wdrożeniowe / obsługujące sklepy internetowe takie jak moja agencja Network Interactive, znają po prostu możliwości wdrożonej technologii na znacznie wyższym poziomie. Łatwiej jest im przez to wymyślać takie rozwiązania jak powyżej i kojarzyć pewne fakty.
Pamiętać należy także, iż – aby tego typu działania były możliwe – musimy mieć możliwość filtrowania produktów po różnych parametrach. Jeżeli produkty nie są dobrze ocechowane, zmniejsza nam się znacznie pole manewru.